* W świetle obojętnych latarń
Przyszła ubrana w deszcze.
Na szybie rozmyte krople,
płaczą jesienną melancholią.
Księżyc lśni...
zawiesił się na kościelnej wieży.
Rzeczywistość cierpka - jak wytrawne wino
szeptem zapyta:
czy kiedyś byłaś szczęśliwa?
Wszechobecna szarość wplata się w dni,
a ona ukryć chce
przed całym światem swój smutek.
Zegar jakby biegł na skróty,
wszystkie fronty niżowe krzyczą
w pustą przestrzeń osamotnienia.
Ogród w deszczu moknie.
a ona wraca do samotności jak do domu.
Z kart beznadziei układa pasjansa.
i coraz częściej myśli o odejściu.
Jak długie jest zapominanie...
Tabliczka na butwiejącym krzyżu
i gra światła,
w mieście zapomnienia.
Zerwane kartki z kalendarza życia...
pozostał niedopalony znicz.
