Prochowiec, płaszczem duszy*
okazał się zbawienny i błogo nasączony
aromatem rozwianych wątpliwości
w takich wędrówkach
zawsze mogła liczyć na
ciepłą gładką i mocną rączkę
parasola
poczuła się wolna i zaopiekowana nawet
w najbardziej zawiłych meandrach duszy...
rozpięła popielate palto
na szerokość wąskich ramion
rozsypała dziurki
drewnianych guzików
na wilgotnym dywanie mchu
pionierskiej rośliny
która przetrwała dinozaury...
znacząc tym powrotną drogę
intuicyjnej ścieżki przetrwania
nie zalewanej deszczem meteorytów
czy podtapianej falą kulminacyjną łez
ale zacieranej
rozsypanym popiołem