Stos
mówi dużo
naraz za ogon dziesięć srok złapać próbuje
a one jak posągi nieruchome lecz iluzję ucieczki stwarzają
jej środki nieadekwatne do sytuacji
raz za razem granicę koniecznej obrony przekracza
przeżarty czasem
jak gdyby przez cały układ okresowy
ubijać mogę jedynie popiół życie na dnie popielniczki pozwala wątpić w otchłań piekielną
miejsce na którym stoję co dzień
kresem wędrówki się staje brakuje słów aby wyrzucić z siebie na śmietnik
do widzenia
mój słownik wciąż uzupełnia
mimo że stron dawno już zabrakło
bezczelnie gryzmoli po okładce
tańczy na pobojowisku
śpi w lejach bombowych
na szczycie pogrzebowego stosu nie potrafię przestać jej całować
nawet gdy z dołu wołają zbliżające się pochodnie spłoniemy razem lub wcale