Samotność
Uderza o ściany betonowego fortu
z okna ostatnie światła tchnienie
Gaśnie na znak gniewnego grzmotu
Lecz ona wbija wzrok w ścianę
Pustą rozdzierając serca ranę
Imię jej SAMOTNOŚĆ
Oto wyrosły poezji skrzydła!
Duch w górę, w górę się wzbija!
Chwila co już była
Znów rozkwita niczym biała lilia
Opuszcza ciała kajdany żelazne
By odkryć przeznaczenie własne
W dół raptem zerka
Kraina Matczynego Mleka!
Z lat dziecinnych rzeka!
W borach śpiew artysty ptasiego!
I miasteczko skromne, i aleje parków
I tyleż znajomych woni kwiatów!
Słońca po niebie podróże
Tym samym Heliosa śladem
A zawsze inne, różne!
Jak twarze ludzi przetopione czasem
Jak kochanków oczy błyszczące
Panny Gwiazdy dom wskazujące...
Ach, Miłość...już miałaś kochanka...
W oku namiętny taniec
Płaczem zwieńczone witanie poranka
Serca nieprzebrany uczucia skarbiec
Zabrał zabiegany wiatr
Teraz za oknem niebiański płacz
Lecz ona wbija wzrok w ścianę
Pustą rozdzierając serca ranę
Imię jej SAMOTNOŚĆ
