Niewierna realność
anioła i diabła ust,
szepczących pogardę biedzie,
cielesnej nocy uśmiechu,
drepczącej na przekór rzeczywistości,
która zaciska na szyi sznur.
I tylko te wspomnienia
naszych dłoni w tłumie,
oszołomionych muzyką marzenia
o zabijaniu cnót,
przytwierdzających serca w mrok,
gdzie pędzimy pustelniczy byt.
Wszak już zamroczony jestem
iluzją i prawdy zjawą,
bo me skrzydła pociemniały,
gdy upadłem na dno
dreszczowej chwili konania
jasna twarzo przemijania.