Przepaść czasu
próbuję się wyzwolić.
Nie mam wielu możliwości,
ale wpajam w umysł zaklęcie bycia innym w swej nieprawdzie.
Czuję, że spadam,
że już wyżej się nie wzniosę,
jeśli nie zerwę tych łańcuchów. Szukam pretekstu,
by jednym cięciem skalpela zakończyć ten marazm.
Jest jeszcze jedna opcja nazywają ją akceptacją,
lecz wtedy
zapomnę o codzienności
i będę zakodowanym
w schematach czynności
na wieki.
Rzeknijcie słowo,
a jutro wzlecę ku niebu
zamiast rozbić się o skały.