Odchodzę
patrzeć za horyzont,
ale ja widzę barwy kolorów ,
które rozświetlają mi przyszłość.
Każdego dnia już mam dość słuchania narzekań,
więc wstaje by uciec od ciebie.
I każda sekunda, minuta, dzień
jest pragnieniem
przeżycia dnia,
kiedy już nie będziesz
miała nade mną władzy.
Wtedy pokaże ci środkowy palec i odwrócę się bez żalu, że tyle lat tkwiłem w szarości dnia,
która w głębi topi duszę, wypacza codzienność
bycia w twoim cieniu.
I choć dzień to godziny walki z tobą, ja będę pierwszy,
który wyzwoli umysł
z pustych słów
o potrzebie bycia sobą.
Już dorosłem.
Zostawiam...
Pójdę inną drogą...