Obraz
ciągle zmieniające swoje liczne kształty
przestanie się łudzić, że się uformuje
i wyrazi w pełni prawdziwego mnie
Trudne to zadanie, skoro jestem zmianą
w kierunku bardzo mgliście określonym
chorym na perfekcję niezakosztowaną
przez nadzieję za nogi pochwycony niegdyś
Ona tylko jeszcze pomaga oddychać
wydziera z rąk bilet na ostatni pociąg
w pierwszym przedziale przed maszynistą
gdzie pędu wiatru nie czuje się już
Imię moje chaos w niepewności stanie
przez Rodzica ciemnej mej strony nadane
światło tam nawet najprzecudowniejsze
szybko pochłania nieczyszczony filtr
Nieskoncentrowany, znający swą niewartość
niedoceniony za dosłownie nic
boi się przytulać, bo boi się zdusić
porządku nie ma w nim, im bardziej chce
Nie wie, jak rozpoczął, nie potrafi skończyć
wierzy zbyt mocno, że znajdzie się ktoś
kto ułoży z mych puzzli choćby tylko ramkę
a może, jeśli zechce, i niebiański obraz