W cieniu nieistniejących wrót
wpatrzona w nicość,
gdzie drzwi się jawią.
Niewidzialne, lecz pewne,
jak tchnienie światła.
Drzwi, co w bezruchu trwają
oczekują, by je otworzyć,
lecz dłoń każdego
w próżni się zatrzymuje.
Ciekawość płonie,
jak pochodnia w nocy,
pytając: „Co tam jest?”
A tam, w głębi ukryty,
skarb największy,
odpowiedź na szeptane pytania.
Skąd przybyliśmy?
Dokąd zmierzamy w tej podróży?
Drzwi milczą,
a echo niesie tajemnicę