Wiatr i łzy.
otulił liście wspomnieniami
zakroplił mgłę kolorem rosy
ucichł na chwilę z nutką nocy.
Rozgwieździł niebo marzeniami
przeredagował sny myślami
dłonią zaczerpnął bukiet liści
rozsypał wszystkie bez zawiści.
Pofrunął jeszcze nad górami
drżącymi dłońmi pieszcząc szczyty
z lawiną śniegu zagrał dramat
wzbudzając echem moc okrzyków.
Zmęczony przysiadł potem w parku.
na ławce obok liści klonu
zapragnął tańca w tym szaleństwie
fruwając z gracją bez pardonu.
Umilkły z lękiem cudne kwiaty
bojąc się stracić wszystkie płatki
wtuliły łzy w kielichy z gracją
z niknącym szeptem pachnącej rabaty.