Taniec
kroki myląc nieustannie.
Obejmuję w talii,
gęste mroczne opary.
Krok do tyłu
i wpadam na głód.
Krok na prawo
a tam świst nędzy.
Schemat figur mi nieznany
lecz poddać się,
to zwycięstwo klęski (kochanki).
Nagle zmiana rytmu.
Tracę balans - szukam wzmocnień.
Powtarzany piruet wielokrotnie,
rzuca mną o obłędu ściany.
Już sił mi brak
a partner niezmordowany.
Litości! Litości bycie opętany!
Siła ludzka nic nie znaczy,
gdy but wolności ciśnie.
Tańczę walcząc.
Walczę z tańcem
- publiczność ślepo klaszcze.
Słychać upodlenia owacje...
"Brawo! Brawo! Jeszcze!"