cichy krzyk
czasem trafia do mnie
szept krzyku
w oczach przechodniów
błyszczy naprężona cisza,
jak tafla szkła
pękająca od spojrzenia
przemijają
szybciej niż myśl,
znikają za rogiem,
jakby wymazani z powietrza
a ja bezgłośnie pytam:
jak ich dosięgnąć,
skoro każdy dźwiga ciężar
przyciśnięty do piersi
tak mocno, że tłumi głos?
dopiero później,
w wiadomościach,
ten krzyk dostaje imię,
adres,
historię matki
i dwojga dzieci—
tak cichych,
że wcześniej
nikt ich nie usłyszał
