Nie ma tu Twojego zapachu
Samotna kroplówka zwisa ze stojaka
Ktoś otworzył okno
I wiatr porusza maseczką z tlenem
A krople deszczu i gradu
rozbryzgują się wokoło
Nieznośny szum materaca
Który jako jedyny tutaj- jeszcze oddycha
Ktoś otworzył okno
I nie ma już tu Twojego zapachu
Jest tylko lodowate zimno
W tym pustym pokoju
i niepokoju mojego serca
Nawet łza w oczodole zamarza
I gdyby nie napój z rurką
I gdyby nie brudny materac
I gdyby nie odrobina śliny i krwi
Nikt by nie pomyślał, że jeszcze przed chwilą ktoś tu był
Chciałabym ubrać rękawiczki i zmienić Ci pampersa
Karmić Cię i zbierać to co Twój wymęczony organizm zwraca
Oklepywać byś wykaszlała cały ten nieznośny Covid
Chciałabym czuć ten mdły zapach Twojego chorego ciała
Chciałabym wściekać się na ten stos tabletek
I tysiące pasków do glukometru
Gładząc Twą cienką jak pergamin skórę
Kiedy myślę jak ciężkie miałaś życie
Serce mi się kraje
I tylko pocieszeniem dla mnie
Że odchodziłaś kochana
Przykro mi gdy myślę ilu takich jak Ty
Samotnie odchodzi:
Bez ciepłego słowa,
Bez dotyku
Bez obietnicy spotkania po drugiej stronie
Za ostatni obraz widząc ludzi w kosmicznych kombinezonach.
To musi być straszne tak odchodzić.