Bagienny Gaz
Czułem się tak, jakbym tam nie powinien być.
Wokół mnie wszędzie było błoto,
A ja byłem tam właśnie w kółko.
I wtedy, nagle, znikąd się wziął,
Ten nieszczęsny gaz i w powietrze wyrwał.
Zapach był tak marny i przykry,
Że nawet wszyscy ptaki poszli bokiem.
Mój nos krzywił się jak przekrzywiona łódka,
Nie mogłem już oddychać, głowę gdzieś schować.
Próbowałem uciec, lecz wszędzie był ten smród,
Jakbym wtargnął w wulkan, który właśnie wybuchł.
Ale nie tracę humoru, trzymam się mocno,
Bo wkoło mnie jest całe to błotniste moczary.
Gaz mnie nie powali, nie tak łatwo dać się,
Choć wszyscy dookoła krzyczą: "O Boże!".
Tak więc śmiało przemierzam bagna,
Cały w błocie i ze szczęśliwym uśmiechem na twarzy.
Więc jeśli trafisz na gazy bagiennych tuman,
To bądź dzielny i wytrzymaj do samego końca!