Urosły opasłe posły
Stanisław Lem
posępne kraju posły.
Pędzą w obfitości
zatopieni bez granic.
Ich ręce spocone
bo sumienia rozgrzane;
przepuścili przez palce
ludzkiej pracy dobra.
Jadą pyszni zuchwali,
trosk nie widząc twarzy.
Nie grają im trąby
lecz nic to dla nich.
Wyrwali z wielu gardeł
ostatnie okruchy życia
- mało to i wciąż umiaru
szukać nie pragną.
Każdy jeden pachnie,
chociaż dziwnie - fałszem.
Elegancko wystrojeni
w obłudy kapoty,
zabalsamowani skrzętnie
naiwnością elektoratu.
Pojednani z funkcjami;
gotowi do ataku.
Ojczyzno moja, ojczyzno!
Jak długo jeszcze
będzie przyzwolenie?
Ile będą wysysać soki
z narodu te kleszcze?
Łez już szkoda
patrząc na to wszystko.
Może odejść lepiej
niż w ziomkach szukać...
...wrogów.