Spóźniony list
spał stary list, co zgubił czas.
Druk zbladł, zgięty w ciche skargi
na świat, co zawsze biegnie sam.
Adres był znany, lecz minęły pory,
a dom już dawno pusty stał.
Ogród zdziczały krzyczał po wieczory,
jak ktoś, kto w nocy zgubił ślad.
Nim trafił tam, gdzie miał być wcześniej,
zgasł świecy knot, zamilkł już próg.
Wiatr przewiał ślady, drzwi bezpieczne
zamknęły serce, które czuł.
I tylko papier coś jeszcze szepnął,
nim spadł powoli jak cichy pył:
„To, co przepadło — było obecne.
Choć nie na czas — to przecież żył.”