kompendium bólu
wprost z gardła po trzewiach rozpierając
żyły pod prąd żeby bolało bardziej
nie będzie ulgi nie urodzisz dobrego wiersza
co najwyżej rozprowadzi się po miękkich tkankach
nie wyrzucisz tego na zewnątrz
będzie siedzieć i wyć w środku
aż popękają bębenki od ciszy
serwowanej obojętnością
bo pchasz palce między drzwi
do urojonego schronu
przed samotnością
włócząc słowa między światami
z milionem gwiazd za noc
pod gołym okiem
jak widz obserwuję z wewnątrz rozkład
jazdy wokół tych samych tematów
gdzie za grosze kolekcjonuję
części składowe utopii
bez koła ratunkowego
wiersze potrafią boleć