On
Mieszka na szczycie wieży mojego ciała
przez okna oczu przygląda się światu
moim uchem słucha językiem wysławia
myśli dzielimy na czworo jak włosy.
On które wdycham powietrzem oddycha
chociaż bez dymu a brany jest przecież
za wspólnika zbrodni konsumpcji środków
których posiadania wciąż zabrania prawo.
Spłodził moje dzieci ze mną wychowuje
tylko mi pozwala na resuscytację
kiedy znów żyć nie chce i znów duchem broczy
jego śmiech szyderczy boli mnie najbardziej.