Krzyk
Świszczący oddech.
Nerwowe zamykanie i otwieranie zapiaszczonych powiek.
To koniec.
Łykam kęsy powietrza gęste od piwnicznych wyziewów.
Od jęków splątanych, ciągnących się znikąd, donikąd rur, z których wycieka czarna cuchnąca
maź.
Kim jesteś, rozpięty na krzyżu
i wpatrzony w ziemię
tym zwielokrotnionym spojrzeniem owadzich oczu?
Albo —
raczej
— czym?
W aureoli zeskorupiałej rdzy,
w brunatnych
smugach zacieków.
Przeogromna cisza wrasta korzeniami głęboko w ziemię.
W melancholii blasku,
w znoju jakiegoś oczekiwania…
Wspina się po ornamentach pozrywanych tapet
przeciągły krzyk dawnego przerażenia.
Gdzieś w oddali czasu, w ogromnym przeciągu trzask drzwi bez klucza…
Kto miał przyjść?
Kto?
Nie przyjdzie nikt.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-29)