X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Tylko siedzę i milczę

Wiersz Miesiąca 0
wolny
2025-06-04 12:15
Deszcz okrywa melodią
najbliższą mi okolicę,
a ja siedzę znów cicho
i milczę...

Tylko siedzę i milczę,
jakbym chciał coś usłyszeć.

Patrzę na wioskę w oddali,
co pnie się domami ku górze.
Właśnie tam dość dramatycznie
zakończył Frank swoje życie
wystrzałem kończąc depresję.

Deszcz stuka melodię żałobną,
a ja siedzę i milczę,
jakbym chciał coś usłyszeć.

Bóg jeden wie, kto ile unieść może.
Jemu więc w cichej modlitwie wspominam o tobie,
który w jednej chwili z ciała stałeś się prochem.

Siedzę i milczę, by wyraźnie słyszeć
ciszy wielką wymowę.
autor

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
5 razy
Treść

6
5
5
0
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0
Warsztat

6
0
5
5
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


Mada44
Mada44
cztery godziny temu
To prawda Bóg jedyny wie ile człowiek unieść może. Pozdrawiam

Czasem
Czasem
cztery dni temu
"Bóg jeden wie, kto ile unieść może."

ech... pozdrawiam


braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
I ja Ciebie pozdrawiam. 😊
Dzięki, że jesteś. Hej ho! 😊🙋‍♂️

Bożena Joanna
Bożena Joanna
cztery dni temu
W ciszy można się zmierzyć z wieloma sytuacjami, samobójstwo jest krzykiem rozpaczy, nie tylko grzechem.
Serdecznie pozdrawiam


braciszek <sup>(*)</sup>
trzy dni temu
Sam widzisz, że brak mi mądrości, by zajmować się cudzym grzechem. Swój ledwo unieść mogę, a gdzie tam rozsądzać w sprawach cudzych... Dlatego siedzę w swojej celi i płaczę nad sobą. I modlę się za tych, którzy mają tę łaskę mądrości od Boga, żeby dał im też odwagę prowadzenia tych wszystkich trudnych spraw. Ja nie umiem, więc tylko to robię, co mi Duch pomaga – siedzę w celi i modlę się, trudząc się sobą samym.

Oczywiście, że mógłbym rozpisać teraz kolejny wywód w orzestrzeni duchowości, który dotyczyłby ofiar przestępstw seksualnych, ale też w ogóle przestępstw. Nie zrobię tego jednak, bo tu już wystarczająco widać, że mój sposób postrzegania rzeczywistości Życia przebiega zupełnie poza prawami świata. W tym sposobie postrzegania Życia prawa funkcjonujące w świecie są drugorzędne. Najważniejsze jest prawo Boże, to które z serca płynie ku zewnętrzu. Dla uczciwości tylko jeszcze dopowiem, żeby przeze mnie nie oberwał Kościół rzymsko-katolicki, że ja od wielu miesięcy jestem w komunii z koptyjskim Kościołem Ortodoksyjnym. Moje wypowiedzi więc nie są odbiciem stanowisk kościelnych, ale przemyśleniami faceta, który prowadzi zycie na uboczu świata i mało jest rozeznany w tematach wymagających mądrości. 😊

Wiemy obaj, że temat jest trudny i nawet w rozmowach o teorii lub duchowości nie da się go wyczerpać w kilku wypowiedziach. Dlatego właśnie tak kończę. 😊

Hej ho, Kornelu! 😊🙋‍♂️

Kornel Passer
trzy dni temu
braciszku nie odniosę się jednak do poszczególnych części Twojej wypowiedzi ze względu na brak możliwości energetyczno-czasowych. Zasadniczo się z Tobą zgadzam, pomijając szczegóły. Trochę mnie smuci, że nie znalazło się miejsce w Twojej tak długiej wypowiedzi na zatrzymanie się nad losem ofiar. Myślisz , że to byłoby całkiem nie na temat? Wybacz to odniesienie, na które Ty osobiście nie zasługujesz, ale podobnie nie mogę pojąć, dlaczego Kościół Katolicki, jeśli istotnie jest prowadzony przez Ducha Świętego, nie przejął się losem ofiar zbrodni pedofilskich księży, a poruszał niebo i piekło w rozwodzeniu się nad losem kapłanów i ich nieosądzaniem. Strona duchowa zagadnienia, o której napisałeś, to jedno, a obowiązki "w ciele" KK wobec ofiar, to druga rzecz. W swoim komentarzu podniosłem temat "nieosądzania" w świetle losów gwałconych dzieci przez Maciala, i faktu, że milczenie kościoła przyczyniło się do przedłużenia tego haniebnego procederu i myślę sobie, że nie da się tego pominąć przy rozmyślaniu nad sprawami ducha. To istotny element tego zagadnienia, które poruszałeś i niewspomnienie o ofiarach jest moim zdaniem błędem. Akceptuję w całości Twoje podejście do kwestii nieosądzania "duchowego" Maciala, jednakże równolegle w realnym świecie, KK w momencie, gdy dowiedział się o tych zbrodniach, powinien był podjąć stosowne działania ratujące dzieci. Skoro tego nie zrobił może zrodzić się podejrzenie, że duchowe zasady dotyczące nieosądzania służą do usprawiedliwiania milczenia KK w sprawie tych zbrodni. Powtórzę za swoim komentarzem, że przez "nieosądzanie" rozumiem niewydawanie wyroku w sprawie zbawienia lub potępienia, ale w przypadku stwierdzenia, że kapłan, czy w ogóle chrześcijanin jest pedofilem. to obowiązkiem każdego przyzwoitego człowieka jest podjęcie stosownych działań. Grzech ma swoje konsekwencje, nawet jak jest przebaczony. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję jeszcze raz za obszerne wyjaśnienia.

Kornel Passer
cztery dni temu
Dziękuję braciszku za Twoją mądrą odpowiedź. Sądzę, że dłużej odpowiem, ale nie teraz. Pozdrawiam :)

braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
Kornelu drogi, najpierw chcę Ci podziękować za Twój wpis, który zmobilizował mnie do pogłębionej refleksji. Z tej racji, że przestrzeń tematyczna, w której się poruszamy, jest dość delikatna, zmuszony jestem nieco rozwinąć moją wypowiedź, żeby chociaż otrzeć się o jej głębie. Dlatego proszę Cię o cierpliwość i wyrozumiałość dla moich słabych zdolności w przekazywaniu myśli. Jednocześnie wybacz mi prawdopodobne gadulstwo.

Zacznę od apoftegmatu, żeby pozostać wiernym początkowi tejże naszej wymianie myśli. Otóż jedna z tych pustynnych opowiastek przedstawia się następująco:

Abba Izaak z Teb przybył kiedyś na zgromadzenie braci. Zobaczył, że jeden z braci zgrzeszył i osądził go. Kiedy wrócił na pustynię, przybył anioł Pański i stanął u wejścia do jego celi mówiąc: „Nie pozwalam ci wchodzić”. Ten spytał: „Dlaczego?” „Anioł odpowiedział: „Bóg mnie posłał, abym cię spytał, gdzie rozkażesz posłać owego grzesznego brata, którego osądziłeś”. Abba Izaak natychmiast padł na twarz mówiąc: „Zgrzeszyłem, przebacz mi”. Anioł rzekł: „Wstań, Bóg ci wybaczył. Lecz strzeż się, byś na przyszłość nie osądzał, zanim Bóg go nie osądzi”.

Ty, Kornelu, znasz się na tematyce prawa zdecydowanie lepiej, niż ja. Natomiast na potrzeby niniejszego rozważania, pozwolę sobie na wskazanie, że dla materii osądzania niewątpliwie potrzebne jest odniesienie do prawa. Skoro zaś mówimy, jak sądzę, o życiu człowieka w odniesieniu do jego chrześcijańskiego życia, to nasze skojarzenie słusznie w pierwszej kolejności powinno przywołać na myśl: prawo Boże. Istnieje dość spore prawdopodobnieństwo, że obaj pomyślimy dalej o Dekalogu, a więc o tzw. prawie mojżeszowym, które na przestrzeni wieków rozszerzyło się do 613 przykazań. Dalej: z tej racji, że obaj jesteśmy chrześcijanami, oraz że temat naszej rozmowy dotyczy życia chrześcijańskiego, to powinniśmy konsekwentnie przywołać tutaj także przykazanie miłości, które Jezus pozostawił swoim apostołom i uczniom.

Zastanówmy się może najpierw, co miałyby znaczyć słowa Jezusa: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni" (Mt 7, 1)
Otóż to słowo otwiera rozdział siódmy Ewangelii według Mateusza. Rozdział ten jest zarazem trzecim i ostatnim, w których Mateusz zapisał tzw. kazanie na górze wygłoszone przez Jezusa do uczniów.
Warto przyjrzeć się tej nauce, którą tam właśnie wygłosił Jezus, bowiem jest to centrum Jego nauczania. Porównuje się nawet tę Jego mowę do starotestamentowego otrzymania przez Mojżesza od Boga tablic z Dekalogiem. Tutaj także Bóg wskazuje prawo.

Na potrzebę tego mojego rozważania jedynie tak pobieżnie odwołam się do kazania na górze. Otóż Jezus swoją przemowę zaczyna od wyartykułowania błogosławieństw. Wskazuje On więc na cele chrześcijańskiego sposobu życia, które prowadzić będą do skutku, jakim jest osiągnięcie królestwa Bożego. Następnie Jezus wskazuje uczniom, jakie jest ich zadanie względem świata (który jak wiemy - według spojrzenia biblijnego odrzuca Boga). Mają oni być jak sól, a więc nadawać smak, a to znaczy, że obecność uczniów w świecie czyni go "zjadliwym". Oni więc są tymi, dzięki którym Bóg ciągle przedłuża dzień ostateczny.

Dalej Jezus wskazuje na Jego stosunek do Prawa Żydowskiego. Padają tam takie słowa: "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić." (Mt 5, 17)

I to jest szalenie ważne! Jezus wskazuje bowiem, że On dopełnia coś, co już od dawna (od początku) istnieje. Nie zastępuje więc jednego prawa innym, ale odsłania to istniejace tak, żeby było oświecone Prawdą. Wypełnia Prawo Miłością.

Tutaj należałoby przywołać rozmowę Jezusa z uczonym w Prawie, który zapytał Go o to, które z przykazań jest największe. Jezus w odpowiedzi wskazał na "Szma Izrael" (Słuchaj Izraelu...), a więc na przykazanie Boga, a dalej wskazał także na przykazanie miłowania bliźniego. I dodał, że "na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy" (Mt 22, 40).

No, dobrze, skoro więc Jezus wskazał podstawę Prawa, to czego temu prawu brakowało, że On je przyszedł wypełnić? Tak, Jezus wypełnia Prawo sobą... Wyraz tego znajdujemy w Jego słowach z Wieczernika, gdy mówi do swoich apostołów: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem [...]" (J 13, 34)

To jest wypełnienie Prawa Jezusem, a więc Miłością Bożą. Nowość tego przykazania polega na tym, że to, które obowiązywało od początku brzmiało: Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego. Teraz zaś wzorem miłości bliźniego stał się dla chrześcijan Chrystus. Odtąd już nie mamy miłować jak siebie, ale tak jak Chrystus nas umilował, a więc bez granic.

Skoro padło tutaj słowo "bliźni", to należy także podążyć myślą do przypowieści wygłoszonej przez Jezusa - o tzw. dobrym lub miłosiernym Samarytaninie. Otóż jest ona kontynuacją wspomnianej już rozmowy Jezusa z uczonym w Piśmie, który zagadnął Go o największe z przykazań. Po odpowiedzi Jezusa, uczony dopytał: "A kto jest moim bliźnim?" (Łk 10,29) Jezus opowiedział przypowieść o Samarytaninie, który pomógł pobitemu Żydowi, którego spotkał na drodze. W tej wypowiedzi Jezus wskazuje, że prawo miłości nie ma granic – że każdy napotykany przez nas w naszym życiu człowiek powinien zostać objęty tymże prawem miłości przez nas. Innymi słowy: że każdy jest dla nas bliźnim, a nie tylko ten, kto tak jak ja przynależy w jakiś formalny sposób do Kościoła. Ta przypowieść jest pokłosiem słów Jezusa z kazania na górze, gdzie nauczał On:
"Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują [...]" (Mt 5, 44).

Dlaczego o tym wszystkim się rozpisałem? Ano dlatego, że całe tzw. kazanie na górze jest odsłonięciem prawdy o przemianie ludzkiego serca. Chrześcijanin bowiem w momencie chrztu nie otrzymuje jakiegoś super bonusa od Boga, dzięki któremu wlane w klienta zostają wszelkie możliwe doskonałości i cnoty. Życie chrześcijańskie jest drogą dojrzewania w Miłości Bożej. A to dojrzewanie nie dokonuje się przez jakieś mistyczne uniesienia, ale w większości przypadków dokonuje się poprzez doswiadczanie trudów życia w ciele, którego natura skarżona jest przez pierwszy grzech pierwszych ludzi. Tak więc to dojrzewanie w miłości dokonuje się więcej w dolinach, aniżeli na wyżynach.

Tutaj wchodzi także ten temat z innego mojego wiersza o tzw. przebóstwianiu człowieka. W kazaniu na górze Jezus wskazał na cele i skutki życia chrześcijańskiego, i pouczył o konkretach realizacji tudzież ascezy / ćwiczenia się w cnotach. W piątym rozdziale Jezus posługiwał się porównaniem: było tak, a Ja wam mówię, żebyście robili tak... albo: Powiedziano tak, a Ja wam mówię tak... Natomiast w dalszej części kazania na górze Jezus wskazywał już prosto jak być powinno, jak Jego uczniowie powinni postępować.

No, i tak wchodzimy do rozdziału siódmego, gdzie w pierwszym zdaniu natrafiamy na wskazanie o tym, żeby nie sądzić. Dlaczego? A, no dlatego, że sądzenie jest w ujęciu Jezusa nie tyle predyspozycją intelektualną, a więc tą, która doszukuje się prawdy na podstawie faktów i twierdzeń, ale jest predyspozycją serca. I w tym sensie to wezwanie z początku rozdziału siódmego jest integralne z całością kazania na górze – bo Jezus cały czas nauczał o predyspozycji serca człowieka wierzącego.

Tu oczywiście należałoby uczynić pogłębioną dygresję na temat tego, czym serce jest, i z czym to się wiąże, natomiast ja już tu i ówdzie wspominałem o tym, więc ufam, że jakiś okruch z tego gadulstwa pozostaje Tobie i innym czytelnikom tego wywodu w pamięci. Serce w ujęciu chrześcijańskim jest sanktuarium, jest jak święte świętych w człowieku, a to dlatego, że jest ono miejscem spotkania człowieka z Bogiem. Tak więc Życie czlowieka wierzącego podąża w kierunku od serca na zewnątrz.

Jezus w kazaniu na górze nagadał się o tym, co człowiek czynić powinien, natomiast to działanie możliwe jest do realizacji jedynie dzięki łasce Bożej, która przemieniając człowieka od wewnątrz, a więc w sercu jego, zaczyna krok po kroku emanować na zewnątrz. I to Jezus potwierdza słowami w rozdziale 7 u Mateusza: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam" (Mt 7,7) i dalej: "[...] Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą." (Mt 7,11)

Dobra, wiemy już więc, że osąd jest predyspozycją serca. Dlaczego więc mamy unikać osądzania? Dlatego, że osądzanie jest nierozerwalnie związane z wydaniem wyroku. Nie można osądzać bez wydania wyroku. Jakikolwiek by on nie był musi zapaść. Tak więc proces sądzenia polega na tym, by poznać fakty, a więc prawdę, co skutkuje wydaniem wyroku. I tu jest właśnie dla czlowieka wielkie niebezpieczeństwo! Bo któż z nas zna serce człowieka, żeby mógł wydać wyrok zgodny z Prawdą? Tylko sam Bóg zna każde ludzkie serce. Tylko więc On może wydać wyrok w oparciu o Prawdę, którą zresztą On jest.

Tutaj dochodzę do sedna sprawy, którą Ty, Kornelu, postawiłeś w swoim komentarzu. Otóż jak wszystko w życiu ludzkim, tak i ze sprawą osądzania, poruszamy się w swoistym dualiźmie. To znaczy: po pierwsze następuje poznanie faktów, a więc maksymalne zbliżenie się do Prawdy. A po drugie - następuje osąd, a więc wyartykułowanie wyroku.

Odpowiadając więc na Twoją wątpliwość:
Owszem, mamy prawo, a nawet obowiązek poznania prawdy. Nazywamy rzeczy po imieniu. Wskazujemy grzech, zło. Tak, pełna zgoda. Natomiast to się dzieje w nas na poziomie predyspozycji intelektualnych.
Osąd zaś tudzież wyrok zapada w sercu. I przed tym przestrzega nas Chrystus.

Innymi słowy: mogę wskazać zło, które zostało uczynione przez konkretnego człowieka. Natomiast nigdy nie powinienem wyrokować o tym człowieku, że jest zły. On zawsze wedle przykazania miłości powinien dla mnie pozostać bliźnim, którego będę miłował. Nie umiem bowiem wniknąć w jego serce, żeby w Prawdzie rozeznać, że dokonane zło było wynikiem jego czystej, niczym nie zmąconej wolnej woli, czy też biedak ten stał się narzędziem kpiny szatana i jego diabłów. To zna jedynie Bóg, dlatego tylko On może sądzić / wyrokować.

Ta sprawa z sądzeniem odnosi się oczywiście także do Prawa Mojżeszowego, w którym za konkretne przewinienia były podane konkretne kary lub zalecenia w jaki sposób dokonać oczyszczenia. I tak ciężkie przewinienia były karane wykluczeniem ze społeczności Ludu Wybranego, co skutkowało albo wygnaniem albo śmiercią przez ukamienowanie. Taka kara należała się np. za cudzołóstwo lub za współżycie z matką swojego ojca. Wspominam o tym, bo możemy w Piśmie odnaleźć przykłady jak Jezus i uczniowie postępowali względem ludzi popadających w podobne sytuacje.

Tutaj rozdział 8 Ewangelii Jana, gdzie mowa jest o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie. Klasyczny, modelowy przykład, bo sam Jezus pokazuje jak postępować. Znamy wszyscy ten tekst. "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem." (J 8, 7) Gdyby choć jeden był sprawiedliwy, to reszta zostałaby usprawiedliwiona przez niego i mogliby rzucać kamieniami pomimo swojej grzeszności. I dalej już gdy został tylko Jezus i ta kobieta, On mówi do niej: "I ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz." (J 8,11) Tutaj jest dokładnie to, co ja wyżej napisałem. Jezus stawia czyn kobiety w Prawdzie. Mówi jej, żeby odtąd już nie grzeszyła, a więc samo przez się rozumie się, że wcześniejsze jej działanie uznał za grzech. Natomiast nie wydał na nią wyroku. Nie osądził jej. Okazał jej miłość. Dał jej wolność. "Idź i odtąd nie grzesz"...
To jest dokładnie to samo, co ja wyżej wskazałem.

Podobna sytuacja jest w 1 liście Pawła do Koryntian. W rozdziale 5 Paweł wspomina o tym, że Koryntianie nie umieli poradzić sobie ze sprawą mężczyzny, który współżył z żoną swojego ojca. Paweł tam bardzo dosadnie napomina chrzescijan z Koryntu, że powinni gościa osądzić, a nawet więcej, bo potępić i wydalić ze wspólnoty Kościoła. I argumentuje, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza. A więc to działanie chrzescijan polegające na wydaleniu ze wspólnoty ma być prewencyjne, żeby nie następowało rozluźnienie obyczajów moralnych wśród chrzescijan. Mocno tam Pawełek pojechał po bandzie. Gdzie tam miłość? Gdzie przebaczenie? Otwieram więc 2 list do Koryntian i tam w rozdziale drugim Paweł wspomina o kimś, kto sprawił smutek tak jemu, jak i wspólnocie w Koryncie. Przypisy tlumaczy podają, że nie wiadomo o kogo chodzi. Mnie jednak ten fragment pięknie pasuje do gościa z 1 listu, który sypiał z żoną ojca. Tu Paweł pisze, żeby mu wybaczyć, że kara, którą otrzymał powinna już wystarczyć i być dla niego nauką na przyszłość. Jeśli rzeczywiście chodziłoby o tego samego człowieka, to mamy tu znów sytuację, o której już wspominałem. A więc nazwanie zła złem, czyli stanięcie w Prawdzie (tak grzesznik jak i wspólnota), a dalej nie osądzanie, lecz miłowanie, żeby nauczył się na swoim doświadczeniu, a nie popadł w rozpacz wiodącą ku zatraceniu.

Podobnie z tym tematem pedofilii. Owszem, nie możemy jako chrześcijanie wymigiwać się od stawania w Prawdzie. Owszem, grzesznicy powinni odebrać karę za swoje czyny. Natomiast wszyscy inni chrześcijanie powinni wystrzegać się osądzania grzesznika. Więcej, bo powinni skłaniać się do miłowania go, choćby przez zanoszenie próśb do Boga o nawrócenie dla grzesznika lub żeby Bóg z tego zła wyprowadził dobro. Lepiej bowiem jest dla mnie zapłakać nad człowiekiem, z którego naigrawa się Szatan, niż osądzać go w moim sercu jako złego.

Nie wiem, czy dość precyzyjnie wytłumaczyłem tę cienką granicę pomiędzy oświecaniem zdarzeń Prawdą, a osądem serca. Naprawdę niewielu ludzi potrafi być na tyle mocnymi duchowo, żeby nie wpaść tu w szatańską pułapkę osądzania, które w ciszy serca przeradza się w nienawiść bliźniego. To jest dlaczego Jezus nas poucza, byśmy nie sądzili. A jeśli już ktoś musi taki proces przeprowadzić, to powinien to być ktoś naprawdę mądry i wypróbowany wcześniej przez Pana jego własnym życiem. Prawdziwie bowiem łatwo można wpaść tu w diabelskie sidła.

Zakończę apoftegmatem, który wskaże, co jest pociechą dla tych, którzy z racji urzędów muszą podejmować decyzje w granicach ludzkich osądów:

Powiedział abba Antoni: Zobaczyłem wszystkie sidła nieprzyjaciela rozpostarte na ziemi, jęknąłem więc i powiedziałem: „A któż im się wymknie?” I usłyszałem głos mówiący do mnie: „Pokora”.

Dzięki jeszcze raz, żeś mnie sprowokował do głębszego rozmyślania w temacie. Oczywiście nie wyczerpałem go, bo trudno tu o wszystkim choćby napomknąć. Natomiast mam nadzieję, że w miarę składnie i logicznie poprowadziłem swoją myśl. Pozdrawiam Cię serdecznie, Kornelu. Hej ho! 😊🙋‍♂️

braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
Kornelu, już ten temat pod kilkoma wierszami dotykaliśmy. Pozwól, że odpowiem na Twój komentarz nieco później, bo jak wiesz zapewne, teraz jestem w pracy. 😊 Dzięki, że jesteś, a ja odpowiem na pewno. 😊 Hej ho!😊🙋‍♂️

Kornel Passer
cztery dni temu
Wtrącę się i mam nadzieję, że na temat. Powiem Ci braciszku, że mam problem z tematem "osądzania" i z biegiem lat zamiast nabywać mądrości w tym temacie, to głupieję jeszcze bardziej, co poniekąd jest podobno normalne:) "Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni" - te słowa Jezusa zna każdy, ale co one oznaczają w praktyce? Nie mamy osądzać ludzi w znaczeniu "decydowania" ich zbawieniu czy potępieniu, ale czy mamy milczeć na temat zła, które wyrządzają np krzywdząc bliźnich? Niektóre czepki zakonnic miały, przynajmniej w przeszłości, specjalnie uformowane boczne zasłony, które nie pozwalały "rozglądać się na boki" zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Czyli, zło może i jest w pobliżu, na łonie Kościoła, ale ja mam iść do przodu, bo sąd nie należy do mnie. Czy to rzeczywiście jest dobre ? Milczenie papieża w sprawie pseudo zakonnika Maciala spowodowało, że ten zbrodniarz seksualny dalej gwałcił dzieci. Czy milczenie i nieosądzanie było dobre? To taka właśnie postawa doprowadziła do gigantycznych wręcz nadużyć, które doprowadziły do wykształcenia się strasznego zjawiska polegającego na tym, że Kościół stanął w obronie katów przeciwko niewinnym ofiarom. Jezus nie milczał, gdy trzeba było nazwać faryzeuszy "grobami pobielanymi" , a więc zło zostało przez Niego nazwane złem. Milczenie jest dla mnie duchowym sposobem komunikacji z Bogiem, ale nie jest metodą na spotkanie grzechu, zwłaszcza takiego, który prowadzi do krzywdy, a krzywdy dzieci w szczególności. Wybacz tę tyradę , ale nie mogłem się powstrzymać

braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
Odpowiem, Bożenko, wychodząc od apoftegmatu o św. Antonim Wielkim. Brzmi on tak:

Abba Antoni, kiedy raz rozmyślał o głębokości sądów Bożych, zapytał: „Panie, dlaczego to jedni umierają we wczesnej młodości, a inni dożywają późnej starości? Dlaczego jedni są w nędzy, a inni się bogacą? Dlaczego bogacą się źli, a dobrzy są w nędzy?” I usłyszał głos mówiący: „Antoni, pilnuj siebie samego: bo tamto wszystko to sądy Boże, i zrozumienie ich nie wyszłoby ci na dobre”.

Tak, więc wszelkie sądy pozostawmy Bogu. 😊 W życiu nie jest ważny grzech, ale Miłość, którą Bóg okazał człowiekowi poprzez zbawczą ofiarę Jezusa Mesjasza. 😊 Nie należy wdawać się w sądy / osądy, bo to należy do Boga.

Dopowiem już też, bo nie raz wspominałem tutaj na portalu, że ja w swoim życiu doświadczyłem trudu jakim jest depresja. Potrafię poniekąd zrozumieć, co dzieje się w człowieku, który jest pogrążony mrokiem, bo sam kiedyś stałem na progu życia i śmierci. Dlatego właśnie staram się nigdy nie osądzać człowieka. Ciężary, które nosimy są różne, i nie mamy prawa patrzeć na drugiego człowieka przez pryzmat siebie. Natomiast mamy wspaniale i wielkie przykazanie, które nam dał Pan Mesjasz - miłować bez granic. I to jest, czym zająć się powinniśmy. 😊 Napisałem, gdyż wspomniałaś o grzechu.

Dzięki, że jesteś, i pozdrawiam Cię. Hej ho! 😊🙋‍♂️

sisy89
sisy89
cztery dni temu
Dramatyczny wiersz, niestety to zdarza się zbyt często.
Pozdrawiam serdecznie.


braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
Dzięki, że jesteś, Sisi. 😊
Pozdrawiam Cię. Hej ho!😊🙋‍♂️

Osiaki1
Osiaki1
cztery dni temu
Cisza wcale nie oznacza pustki. Wypełniony ciszą słyszę niewypowiedziane słowa. Bardzo sugestywnie wszedłem w wiersz. Super.
6/5. Pozdrawiam Grzegorz


braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
Pięknie napisałeś o ciszy. 🤗 Dziękuję i pozdrawiam Cię. Hej ho! 😊🙋‍♂️

Elżbieta
Elżbieta
cztery dni temu
To wielki dramat, gdy człowiek targnął się na swoje życie. Cóż można zrobić pomilczeć i pomodlić się za jego duszę.
Deszczowa aura nadaje ton!
Pozdrawiam, Braciszku:))⭐🙋‍♀️


braciszek <sup>(*)</sup>
cztery dni temu
Tak, samobójstwo jest dramatem. Niestety wydarzyła się taka właśnie sytuacja tu, gdzie mieszkam. Znałem człowieka i znam jego rodzinę. Dorosły mężczyzna już po pięćdziesiątce. Dziś rozmawiałem z jego mamą, która zbliża się do 90. Tutaj naprawdę cisza więcej przemawia, niż słowa. Natomiast modlitwa, o której wspomniałaś, Elu, rzeczywiście jest i wskazana i potrzebna, bo to jest takie minimum miłowania, które dać możemy drugiemu człowiekowi. 😊
Pozdrawiam Cię. Hej ho! 😊🙋‍♂️


Autor poleca


Autor na ten moment nie promuje wierszy
Pokaż mniej



X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności