Życie na wynos
Miałam to zrobić bezszelestnie.
Wejść i wyjść.
Tylko odebrać zamówienie.
Zwykły zestaw. Bez dodatków. Bez powiększenia.
Głosem nie moim wyszeptałam, że
przyszłam po życie. Zamówione wczoraj.
Muszę wziąć je na wynos,
bo w tym roku nie mam prawa
skorzystać z fotela.
Muszę wziąć je na wynos i skonsumować
za rogiem. Po cichu. Bez mlaskania.
Połykać bezdźwięcznie. Nienaturalnie cicho.
Duże kęsy niosą ryzyko skażenia.
A w kwarantannie płuca zwiędną i
serce jakby martwe się stanie.
Chciałam po cichu, ale ktoś mnie zapowiedział.
Wezmę je zatem w papierową torbę i
postaram się połknąć jeszcze gorące.
Moje życie na wynos.
Zwykły zestaw. Bez dodatków. Bez powiększenia.