Chłopiec i Śmierć
czekając na wezwanie.
Srebrna kosa błyszczy w ręku,
oczy wpatrzone w gwiazd na niebie taniec.
Wtem przyszedł mały chłopiec,
na oko miał trzy lata.
Ciągle powtarzał:
Gdzie moja mama, gdzie jest mój tata?
Słona łza goryczy,
spłynęła w dół bladej twarzy.
Uklękła Śmierć przy chłopcu,
wpatrzona w duszę bez skazy.
Musisz iść ze mną, rzekła.
Czas twój już przeminął.
Od teraz wszystkie wody,
tylko dla ciebie płynął.
Ptaki będą ci śpiewały nocne kołysanki.
Wiatr cię będzie tulił w najzimniejsze poranki.
Lecz musisz iść ze mną,
zostać tu nie możesz.
Ciało twoje małe,
leży w zimnym już rowie.
Nie płacz drogie dziecię,
pójdziemy tam razem.
Pokażę ci świat snów,
pokażę ci świat marzeń.
Chwyciła Śmierć kosę,
szepnęła jakieś słowa.
Wiatr utulił chłopca,
opadła jego głowa.
Zasnęło małe serce,
zasnęło już na wieki.
Uleciało życie,
zamknęły się powieki.
Nagle błogą ciszę,
przeszył głośny krzyk rozpaczy.
Znaleźli małe ciało,
rodzina chłopca już nie zobaczy.
Spojrzała Śmierć smutno,
na gwiazdy błyszczące na niebie.
Podniosła małą duszę,
i ruszyła przed siebie.
Wiatr rozwiał ciemne chmury,
zaszumiały drzewa.
Chłopcu już teraz,
niczego nie potrzeba.
Odeszła Śmierć w ciemność,
zapomnianą dróżką w lesie.
Śpiewa cichą kołysankę,
którą wiatr w dal niesie.