Bez znieczulenia (cz.2)
Chodzisz koło mnie na palcach… Czujesz moje znużenie. Schodzisz mi z drogi… Boisz się, że dostanę słowotoku, jak to już nie raz bywało? Nie… trochę cię niepokoi to milczenie – napięcie jest wyczuwalne, jednak boisz się odezwać. Nie pomagasz mi tym spoglądaniem spod oka, uważnym, taksującym – myślisz, że nie widzę…
Adam
Uuu.. niedobrze… nawet odezwać ci się nie chce… cholera, dokopało ci… bałagan, zaczętych tyle spraw, a ty siedzisz w środku tego wszystkiego, zalegasz jak gumowa piłka, z której ulatuje powietrze, kapeć po prostu… no, ale nie powiem ci tego głośno, bo dopiero by było! Może i by cię to ożywiło, może byłoby trochę gadania o kopaniu – nie kopaniu - leżącego, ale nie ma co ryzykować, nie wyglądasz za dobrze.
Ewa
Spłoszonym spojrzeniem taksujesz bałagan dookoła, prawie słychać twoje wahanie: sprzątać – nie sprzątać? No, korona z głowy by jaśnie panu nie spadła, kiedy żona nie ma siły ani rączką, ani nóżką… Podchodzisz, przytulasz mnie i mówisz: „Zostaw to, jutro też będzie dzień, wykąp się i połóż… Oczywiście, masz rację, tego właśnie mi trzeba – spokojnego odpoczynku, a jutro – na widok bałaganu, który „nabrał mocy” - motywacja też się wzmocni!
Adam
W sumie nic takiego okropnego się nie stało – ot, trochę stresu miałaś, sama się nakręciłaś… Po co było wyjeżdżać zbyt wcześnie? Zimno, ale droga dobra, pora też nie najgorsza, przecież i tak zdążyłaś. A swoją drogą, to potrafisz człowiekowi podnieść ciśnienie! Prawie cały czas się nie odzywałaś, tylko wzdychałaś ciężko. Szczególnie, kiedy widziałaś za oknem paski mgły. W takich chwilach naprawdę bywasz trudnym pasażerem – zimno ci, gorąco ci, wieje ci, duszno ci. Wywierasz nacisk, nawet bez słów. Myślałaś, że nie widzę, jak siedząc sztywno, co trzy minuty strzelasz lewym okiem na zegar, jakby to miało przyspieszyć czas. Po co miałem jechać szybko? Żebyś się denerwowała, czekając przed wejściem do gabinetu Ważnej Osoby?! Nie chciałem „dokładać do pieca”, więc ominąłem ze dwa kawałki dziurawej drogi, niechby mojej miłej jechało się komfortowo… No, był za to ten wiadukt, że też zachciało mi się zagadać: „Ciekawe, przez tyle lat nikt nie spróbował go podkopać!” Ocknęłaś się po chwili: „Chyba podnieść… no, ale jak…? Przecież tam linia kolejowa idzie górą?” No i wielka obraza, kiedy mi się wyrwało: „Nie było tematu!” I się zaczęło… wiem, wiem, nie musisz się znać na wszystkim, zmęczona, roztargniona jesteś, rozkojarzona… Baba jesteś… Moja.
Ewa
Znam cię tak długo, ale nigdy nie zrozumiem. Przecież wiedziałeś, jaką ważną sprawę muszę załatwić i to, że absolutnie nie można się spóźnić, i że na drodze może być różnie… no i jak zwykle nie mogłeś wyguzdrać się o umówionej porze. Zawsze na ostatnią chwilę! A raczej – dwie chwile po właściwej musisz wyjechać. Potem – skurcz żołądka, czy coś nie „wyskoczy”; jeszcze się wkurzasz, że mi wyobraźnia pracuje i się nakręcam! Siedzę jak trusia, żeby cię nie złościć, bo kłótnia dziś najmniej potrzebna, zimno mi – a co tam, gorąco mi – a co tam, ciężko oddycham, bo żołądek skurczony – a co tam… I jeszcze te kłęby mgły za oknem. Zwalniasz jeszcze bardziej. Potem już nieźle widać drogę. Mimo to, omijasz skrót. Jasny gwint, jak to ci się nie spieszy! Zerkam na zegar, zasuwa chyba szybciej od ciebie. Omijasz kolejny skrót. No, nie ma to, jak jechać główną, ruchliwą drogą – taka się nie będzie korkowała, bo mój jaśnie małżonek jedzie, wszyscy to wiedzą! Coś tam mówisz do mnie, ale próbuję słuchać radia, żeby się odprężyć, przecież czeka mnie trudna rozmowa. Co mówiłeś? A, wiadukt mijaliśmy, ten, na którym niejedna ciężarówka się „zawiesiła”… Co powiedziałeś? Ach, dziwisz się, że nikt dotąd nie próbował go podkopać? Chyba podnieść – mówię – no, ale jak… Przecież tam linia kolejowa idzie górą? No i – bach! Jak zwykle, zniecierpliwiony, mruczysz „Nie było tematu!” Coś tam próbuję ci tłumaczyć, że nie dosłyszałam, że zamyśliłam się… No, więc znów rzucasz to swoje „Bo ty mnie nigdy nie słuchasz!” Bo rzadko do mnie mówisz. Taki już jesteś, typowy facet… Mój.
Adam
Taka byłaś padnięta, a nie śpisz… Może zrobię ci masaż? Kocham cię, kobieto, wiesz?...
Ewa
Jak dobrze, że cię mam, kochany… mój…
Ocena wiersza
Treść
Warsztat
Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.
Komentarze
Kolor wiersza: niebieski
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Mamy Ireno podobne podejście do naszych rodziców.
Miłego wieczoru.
przeczytałam Twój wiersz, rzeczywiście dwugłos może się kojarzyć ;)
Ciekawie napisałeś, forma mi się podoba.
Pozdrawiam,
Maria
Autor poleca
Inne wiersze z tej samej kategorii
Inne wiersze tego autora
Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.
Szanowni Użytkownicy
Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).
W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.
O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.
Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.
Czytaj treść polityki prywatności