Żurawie w studni
kury, powariowały te ludzie,
trza zboża między piórami
napychać i w pola uciekać! -
Wpadła z wrzaskiem jedna
kurka do dziadka kurnika.
-Co się stało?-
Kogut pyta.
- Podeszłam se ja na ogrodzie do studni,
a tam jeden z ludzi do drugiego mówi:
" zapuściłem żurawia, nic nie widać" .
- Gdzie tego żurawia zapuścił?-
Podpytały z lękiem inne kury.
- No do tej studni! Utopił żurawia
biednego w studni, psychol jeden! -
- Przecież żurawie już odleciały...-
Kogut ze zdziwieniem się
zastanawia. -
- Musiały go jeszcze w drodze
dorwać, ale po co, dlaczego,
czym se bidulek zasłużył? !-
Zaczęły kury między sobą
coraz bardziej lamentować.
- Może na głowę im nasrał?-
Ktoś zasugerował.
- Ale żeby tak od razu ptaka
za to w studni mordować?...-
Kury! przecież z wami tutaj
nie da się polować!
Zamiauczało czarne kocie, wychylając
głowę przez dziurę w szopie.
- Jakie morderstwo? -
- No żurawia w studnia, Hania widziała..-
Wśród zaskoczonych kur, jedna kura
wygdakała.
- Krysiu, właściwie to słyszałam..-
Poprawiła Krysię Hania i kotu
jeszcze raz wszystko opowiedziała.
- " Zapuścić żurawia, znaczy gdzieś zajrzeć,
zobaczyć. Ludzie różne powiedzenia
mają, nikt nikogo nie utopił. A teraz o
ciszę poproszę, bo zamiast myszkę
którąś z was pazurem połaskoczę...-
Zaśmiał się kocurek zerkając na
najmniejszą wśród kurek, Zosię.
Zdumione kury się rozeszły, lecz
po tygodniu kotek nowe plotki
słyszał. Żuraw podobno sam do
tej studni wleciał, a we wsi ktoś komuś,
jakiejś świni czy krowie, wyciągnął
kopyta w rowie...