Niemiłość
błagać więcej nie zamierzam.
Nie chcę żyć w tej ciszy martwej,
za zamykającą się bramą.
Serce krwawi, ból przeszywa,
tęsknota tnie jak ostry nóż.
Zabiłeś mnie – nie gniewem wcale,
lecz miłością, co umarła już.
Kochałam ciebie – prawdziwie, całego,
miłością, niemiłością, pustką też.
Ty nie dałeś mi nic w zamian,
tylko chłód i cichy szept.
I tak cię zabiłam równie mocno,
miłością, brakiem, pustką w nas.
Teraz, kiedyś, na wieki wieków,
odchodzę – bez pożegnań, łez.
Myślałam, że bez ciebie zginę,
wczoraj, dzisiaj, zawsze już.
Lecz nauczyłam się oddychać,
w miłości, stracie – wolna tu.