Powieki
że znów od powiek,
aż po siną dal,
stworzył Bóg na nowo
dla mnie
cały przeogromny świat.
Nie wiem, jak głębokie
trzeba serce mieć,
żeby wciąż tę marność,
którą jestem,
obdarzać miłością w każdy,
w każdy dzień.
Ileż jeszcze razy
zabraknie mi wiary,
by powiedzieć tej górze
ogromnej słabości:
Weź się stąd przesuń!
No, weź, przesuń się!
Ile cierpliwości
mieć może Ojciec,
którego nie nudzi czekanie,
bym w końcu wrzucił w morze
przerosłą morwę
własnych wyobrażeń?
Przecieram oczy pełne zdziwienia,
i krok za krokiem
zdążam w stronę Nieba.
Potknę się jeszcze nie raz.
Nie raz jeszcze zawołam,
byś mnie uratował.
Tak, właśnie wszystko
zacznie się od nowa,
i raz kolejny na mych,
na mych oczach –
uniesiesz powieki,
bym przejrzał.
Znów
uczyć mnie będziesz,
jak to jest miłować.