Człowieki
rój pikseli błyszczy nago.
Gość z termosem zadarł głowę
i niewiasta z szyją bladą.
Dusze jakoś nieprzejęte
trasą raczej już ostatnią.
Jadą z Bogiem - On ich patron
bo Lucyfer wziął dziś wolne.
Przedział pachnie coca-colą,
kąt przy oknie (pewnie życia).
Obraz szary, kraj kochany
co im nieraz zadał rany.
Czy to ludzie, czy człowieki
sny pytają spod foteli.
Coś konduktor zagrymasił
- może później drzemkę strzeli.
Tłuką koła, świszczą wiatry;
to obojgu nie przeszkadza.
Tylko jeden aspekt ważny,
by do końca dotrwać razem.
