Mały architekt
by zamieszkały w nich wspomnienia dzieciństwa
i były fundamentem dla dorosłego domu z miłości
domek z ławy i krzeseł przykrytych kocem
w którym prostokątna latarka dużym okiem światla
przeganiała strach przed ciemnością
domek przy stogu z belek słomy bez pozwolenia
wujostwa ale według projektu dziecięcej architektury
domek w środku krzaka bzu dla małych sklepikarzy
z zieloną forsą w listkowym kształcie sprzedających
zupę w psim garnku zmieszaną z zielska i błota
feryjna rezydencja śnieżnych tuneli
przy płocie z zaspami po koniuszk spróchniałych
sztachet wykopana szufelką do popiołu
w stodole domek wydzielony na klepisku wśród
starych maszyn z możliwością skoku w głębinę siana
domek na wiśni lub śliwie w sadzie pani Brzezickiej
wyposażony w prysznic z ocynkowanej konewki
głuchy telefon z rury pcv i krzesła wiązane do pniaków
z dostępem do vegańskiego pożywienia pomijając robaki w śliwkach
domek na drzewie pośród roju pszczół
z widokiem na wszystkie kwiaty wiejskiego ogródka
i pasącą się w trawie w zagródce świnką morską
ten najwspanialszy pachnący wieżowiec starej lipy
z hierarchią konarowych trzech pięter tuż przy oknie
domu dziewczynki z którą ja na jednym piętrze
przyjaźni a może dziecięcej miłości?