Bez powrotu
które przyjąć ich miały.
Obdarci z uczuć na wskroś,
trwożni gdy psy szczekały.
Za płotem zła oblicze,
zgniotło serca pazurem.
Godność padła na deski
pod czarnym chmur konturem.
Potem cyfr kalejdoskop
jak zaklinacz żywota.
Kwaśnego chleba kęsy,
wśród jesiennego błota.
Nad stęchłymi pryczami,
jęki grały poprzez sen.
Gniły stroje pasiaste;
stworzył je germański gen.
Nieznane ostatnich słów
rozgrzeszające brzmienia.
Historie te prawdziwe
i nie do zapomnienia.