Krzywa miłość
Bo nie mogła być miłością.
Była tylko karykaturą potrzeby miłości.
Właściwie nie było jej od początku.
Była strachem przed samotnością.
Była tylko potrzebą kochania,
bezpieczeństwa, seksu , posiadania.
Od początku była nacechowana lękiem,
podsycana alkoholem i kompulsywnymi zachowaniami.
Musiała umrzeć
bo tak naprawdę nigdy się nie narodziła.
Nigdy nie zakwitła kwiatem wiarygodności.
Była bólem nieposiadania nikogo
i nie bycia przez nikogo posiadanym.
Była też rozbieżnością interesów.
A przecież samo pojęcie interesu
kłóci się z pojęciem miłości.
Zatem czy coś, co od początku było krzywe
może stać się proste?
Czy może stać się przyjaźnią czy koleżeństwem?
Wcześniej czy później przestraszyła się
konfrontacji iluzji z rzeczywistością.
Zaczęła pękać jak struktura bańki mydlanej,
w której odbijały się zniekształcone twarze.
W żałobie za porzuconą iluzją
dziękuję za słowa, za pisanie, za nazwanie,
za prostowanie krzywych dróg bez wyjścia.
Dziękuję za białą furtkę do ogrodu normalności.