Skrik
krzykiem woła dal nieprzebytą.
Płoną chmury, rozciągając płomienie,
liżąc szafirowe brzegi Oslofjordu.
Echo nie odpowiada, ginie.
Przechodnie skupieni na sobie.
Obłąkany szuka zrozumienia,
oczy jego zamieć zakrywa.
Jakiż amok zakrzywia twarz,
załamuje naturalne rysy i cienie,
silnie wydłuża jej kształt,
przedziwne tworząc złudzenie.
Dłonie barierą dźwięków.
Szumi wewnątrz zabłąkany strach.
Na skraj fiordu prowadzi krok,
może to ukoi ten stan.