Moja klawiatura cię lubi
– To jest „to” zdjęcie? To, wiesz…?
- To, to – zaśmiała się Ewka.
***
Tego lata, po kilku miesiącach zdalnej pracy, stęsknione za swoim towarzystwem, skrzyknęły się na ognisko, w bardzo uszczuplonym gronie – wiadomo, pandemia…
Pandemia, narzekanie, biadolenie… Kręgosłup mi siada! Oczy mi wysiadają! Nerwy mam jak postronki! Mdli mnie na widok komputera!
- A ty, Ewka, jak? Dobrze się czujesz? Dajesz radę?
- A, wiecie… dla mnie mogłoby tak zostać… No – widząc ich zdziwione spojrzenia
i skonsternowane miny, dodała szybko – no, z wyjątkiem pandemii! Wiadomo, boję się. Jestem przecież w grupie ryzyka. Siedzę w domu kamieniem. Ale… wreszcie mam czas dla siebie i – paradoksalnie – czuję się wolna! Przyrosłam do komputera, mieszkam w Internecie – jak wy zresztą – ale… spodobało mi się to!
- No, dajesz radę! Ale że ci to nie zbrzydło? – odezwała się Misia.
- A, bo wiecie… coś tam piszę, grafiką się trochę bawię, zdjęcia robię…
- Pokaż! – zachęciły bez przekonania. – O, ładne!
Ewa, jak zawsze przekorna, podsunęła im swoje czarno-białe zdjęcie, mówiąc ze śmiechem: - A wiecie, na to zdjęcie to nawet omal nie poderwałam jednego faceta… w wieku mojego syna – dorzuciła, śmiejąc się w duchu na widok ich coraz bardziej okrągłych oczu.
- Co?! Ale jak? Gdzie? W Internecie? – posypały się pytania.
- A twój mąż wie o tym? – spytała pragmatycznie Juleczka.
- Nie, no, co wy! Żartuję! – Ewka roześmiała się głośno, żeby zagłuszyć sygnał alarmowy w swojej głowie.
- Ale rzeczywiście, korzystnie tu wyglądasz – dodała grzecznościowo, zawsze pamiętająca, co wypada, Iza.
- Oj tam, kobiety, dajcie spokój! Lepiej zaśpiewajmy nasz Hymn Ludzi Pracujących Zdalnie – i zaintonowała:
„Będziemy siedzieć w domu i pandemię wypłaszczać,
nie będzie to wcale łatwe, oj nie będzie, a zwłaszcza,
że wcale nie wiadomo, czy to się zrobić uda;
jedyne, co się wypłaszczy, to od siedzenia uda!”
***
Uwierzyły? Zapamiętały?
Ty głupia babo, raz byś sobie wreszcie przydeptała ten jęzor, zanim coś powiesz! Przecież winka była tylko jedna mała lampka, no, właściwie plastikowy kubeczek – w końcu warunki były polowe. I po co taka wylewność? – Ewka beształa samą siebie. Ale i śmiała się w duchu. Przecież nie zmyślała. Gdyby powiedziała więcej, uznałyby ją za wariatkę. No, ale ostatecznie jest pandemia… Ludzie w tej izolacji fiksują…
***
„Fajne oko” – Ewka z rozbawieniem przeczytała wiadomość od użytkownika kryjącego się pod drapieżnym nickiem. Pan Tajemniczy – pomyślała – zamiast imienia użył drugiego pseudonimu – Pan Tajemniczy i Groźny. Przemądrzały. Tak krytykował każdy jej wpis! Usiłował się z nią spierać, przerzucając się opiniami. Złośliwy i jadowity – świetnie dobrał pseudonim! Zauważyła, że ten „Groźny” to stały bywalec serwisu i ma tu dużo do powiedzenia (do wymądrzania się!), Ewka nie szukała przygód, ale ponieważ zauważyła, że ten Przemądrzały często radzi innym użytkownikom w drobnych, praktycznych sprawach, postanowiła skorzystać z okazji. Próbowała sama „rozpracować” ten kawałek internetowej przestrzeni, ale „kto pyta, nie błądzi” (zbyt długo).
„Uwaga! Wnikliwe” – odpisała rozbawiona, patrząc na swoje, rzeczywiście intrygująco korzystne zdjęcie. (Oj, tam – zobaczymy, ktoś zacz, Panie Mądralo posługujący się prostym, szorstkim językiem w stylu co najmniej mało kwiecistym. I nie do końca poprawnym. Facet często nie przebierający w słowach, ale myślący i rzeczowo uzasadniający swoje racje.
„Czarujesz? Mam się bać?”
„Czytam uważnie. Czasem między wierszami”
Poradził jej i pomógł rozwiązać techniczny kłopot w sposób rozbrajająco szczegółowy i skuteczny.
„Miło się gawędziło. Bywaj” – pożegnała się, by po chwili przeczytać zaskakującą odpowiedź: „Ja nie bywam, k.(.piii).a, ja jestem!”
Obruszona, musiała zareagować:
„1. Cytuję za Słownikiem Języka Polskiego: <<bywaj – forma pożegnania>> 2. Mięso toleruję tylko na talerzu i to nie każde!”
„Znam, kobieto, znaczenie słowa <<bywaj>> A z mięsa najlepsza jest dziczyzna, he, he” – odpisał. A kiedy milczała, dodał po chwili: „Obraziła się. Myśli, że ją podrywam… Kobieto, nie pochlebiaj sobie!”
Jednak osobnik zdecydowanie chamowaty – pomyślała. – Albo nieokrzesany małolat. Ech, faceci…
***
„Hej, jesteś tam? Lubisz muzykę?” O, nie! – pomyślała – wszyscy pytają tu o to samo! Jego gust muzyczny pozwalał się domyślić, że bliżej mu do jej syna… Ta sama ulubiona muzyka, bajka z dzieciństwa, książki, filmy… Ten sam rocznik.
„Hej, czy to imię na pewno jest Twoje??? Czy ja aby z własnym synem nie konwersuję internetowo?! Bo tyle tu widzę zbieżności... Spokojnie mogę Cię adoptować!”
„O, moja mama na pewno by się nie zgodziła!”
***
„Hej, jest tam ktoś? Czy Twoja Rodzina wie, że tu się udzielasz?”
„A Twoja?”
„Nie uwierzyliby. To taka moja przestrzeń. Tylko moja”.
„Jesteś takim świetnym, wrażliwym, młodym człowiekiem… dlaczego nie rozmawiasz ze swoimi rodzicami w taki sposób, jak tutaj piszesz? Nie zadajesz im pytań o to, co dla Ciebie ważne?”
„Nie z mojej winy. Ja bym chciał, ale oni pewnie nie mieliby odwagi…”
Ewka uświadomiła sobie, że i ona nie umiałaby rozmawiać o wielu sprawach ze swoimi dziećmi. Nie ma odwagi… Kurczę, jak to możliwe, że prawdy o sobie i relacjach z najbliższymi dowiadujemy się, rozmawiając z obcymi ludźmi, którzy w dodatku wydają się nie do końca rzeczywiści, nigdy nie widziani, z niewielką szansą, by ich kiedyś spotkać w realu…
„Nie miej do nich o to pretensji… Wina leży po obu stronach… I zrozum, nam też nie jest łatwo…” – napisała.
***
Pandemia, rekomendacja, izolacja, fiksacja…
Dużo czasu na zwykłe, codzienne sprawy. Na myślenie. Godziny spędzone w sieci. Artykuły, komentarze, rozmowy. Jakie to smutne – myślała Ewka, że tak od siebie, rzeczywistych, odpływamy…
Kiedy uporała się z Bardzo Ważnymi Okrągłymi Urodzinami, a potem z Bardzo Niemiłą I Utrudniającą Życie Chorobą (a nawet dwoma), dotarło do niej, ze na pewne rzeczy może nie starczyć czasu… Postanowiła mniej się zastanawiać, więcej się cieszyć życiem. Młodsza już nie będę – powtarzała sobie. Tym jaskrawiej widziała, jak wiele osób nie potrafi docenić tego, co ma. Tak trudno wypełnić czymś Pustkę…
***
„Hej, Młodzieńcze, jesteś tam? Opowiedz starszej pani coś o sobie…”
„Jestem… nikim…”
„Oszalałeś, Młody?! Kto zatem do mnie pisze?!”
„Moja klawiatura. Moja klawiatura Cię lubi…”
Ewka, ze łzami w oczach, pomyślała, że w całej tej zdalno – internetowo – supernowoczesnej – a całkiem do de – rzeczywistości brakuje jednej, bardzo potrzebnej możliwości: żeby dało się kogoś trzepnąć taką klawiaturą, tak, by gwiazdki zobaczył i może dzięki nim podążył we właściwą stronę… albo żeby… po prostu dało się go uścisnąć „na misia”… albo usiadło się z nim i pomilczało… byle razem…
***
Ciekawe, czy Juleczka uwierzyłaby w to wszystko? – pomyślała Ewka, odkładając album na półkę - Przecież kobietom w moim wieku, było nie było – statecznym – takie rzeczy się nie zdarzają. To niemożliwe – powiedziałaby – ale fajnie zmyślasz!