Mój sen
Byłam mała, złożona z palców i krzeseł.
Gubiłam się w rozmowach
pomiędzy średniowieczem a lalką z muszli klozetowej.
Ktoś krzyczał, że wirus ma skrzydła,
targał mi grzywkę i próbował zatrzymać czas,
który wyglądał jak królik z „Alicji”.
Podobno rana to tylko okno,
przez które wychodzi pamięć.
Nie wiem - i wiem za dużo,
choć mogłabym coś, gdzieś, pomiędzy.
Dziś już nie śnię,
jestem snem kogoś innego.
Rodzę się jak błąd w komputerze,
ale nikt nie klika „anuluj”.
Jakby wczorajszy dzień
ktoś pozszywał na szybko
nićmi z waty cukrowej.
Dziś już nie śnię.
I to jest ok.