Jutrzenka
do napisania tego wiersza, który chodził za mną od kilku miesięcy.
poranną zorzą piasek
ugina się pod lekkością
Jej alabastrowych pośladków.
Lodowate fale, jedna po drugiej
napinają Jej drżące, nagie ciało,
pozostawiając twarde
do granic możliwości piersi.
Jej bujne, ogniście rude włosy
wciąż są suche i niewzruszone,
jakby zawarły pakt ze słońcem.
W oku jedynego przechodnia
widać wymowną iskrę,
lecz tylko jego podświadomość wie,
czy to błysk współczucia, czy tęsknoty.
A Ona... Ona tylko
patrzy na horyzont,
śmieje się i płacze,
śmieje się i płacze...