Kobieta w lustrze
w starej dacie rozmarzona,
jeszcze zła, że tak się stało,
że znów czas wymknął się spod dłoni.
Chwila namysłu, zmiana kalendarza,
to, co będzie może ważniejsze,
ale przed obiadem jakby w przeszłości
kilka gryzów w samotności
i już biegnie, a za nią głowa.
Spojrzy w lustro w biegu,
widzi kobietę obcą,
gdzie ta uśmiechnięta, pełna życia,
roztrzepana, trochę naiwna,
jeszcze nieumiejąca trzymać równowagi?
Nie ma czasu się zatrzymać,
kolejna godzina goni datę,
a w szufladzie wciąż brak bielizny,
tej jednej, którą mąż pokocha wzrokiem.
Przyjaciółki uśmiechają się lekko,
jakby ich dni były z jedwabiu,
a jednak pod palcami też drży
ten sam pot zmęczenia.
W lustrze połyskuje cisza,
zawieszone spojrzenie pyta
czy tamta dziewczyna z przeszłości
jeszcze na mnie czeka.