Ziarno czasu
w jej wnętrzu drzemie cichy czas.
Ziarno spływa — suchy ślad,
nie pyta o kres i start.
Nie wzrusza piaskiem, łez nie zna,
przez szyjkę ścieka życia świat.
W milczeniu niesie gniew i śmiech,
każdą datę, co znikła gdzieś.
Przemija wszystko, trwa w szkłach,
odbicie twarzy blednie we mgle.
Wciąż ta sama, choć zmienna jest,
blask — gdzie burza gasi dzień.
Myśli odchodzą, sny się kruszą,
a mimo to iskra się tli.
Nie forma, cień ani dźwięki —
a coś, co się rodzi w chwili.
Gdy szkło przewraca się znów,
czas płynie niczym droga,
w każdym ziarnie cząstka trudu,
niesiona na barkach bez słowa.