Przelot
od środka. Wciśnięty w fotel zerka w małe okno,
samolot przyspiesza, odrywa myśli zlewające się
z rozpiętymi fregatami. Jedne i drugie żyją
głównie w locie, odpoczywają na krawędzi,
z której przestrzeń wydaje się nienaruszalna,
pozbawiona najmniejszego ryzyka.
Odpina pas, rzeczywistość w prostokąty
i kwadraty różnej wielkości rozmywa się
lub znika pod chmurami.
Poranek odtwarza jej zapłakaną twarz,
brakujące słowa zastępuje urywany
szloch, a potem cisza.