Kolorowa pani
Przyszła w kolorowych sukienkach
A kapryśna jest taka
Że co dzień inną zakłada
Czasem złota
A potem czerwona
Tak przebiera w tych kolorach
Bo taka jest ona
Wiatrem zawieje czasem
Bębni kroplami po szybach
Ja się wtedy otulam kocem
By przetrwać jej moce
Grzybami rozsiewa lasy
Lecz uważajmy bo muchomory
Mogą popsuć humory
A gdy mgła przyjdzie
Jak mleko biała
To można się zgubić czasem
Gdy przyjdzie nam iść lasem
Ja kocham te jej kaprysy
Bo są rezolutne jak urwisy
Nie da ona o sobie zapomnieć
I tak co roku wraca ponownie