Kiedy milkniesz
Słowa w Tobie twardnieją jak kamień,
a potem spadają —
prosto między moje dłonie.
Czasem, gdy patrzysz z boku,
mam wrażenie, że już dawno
nauczyłeś się świata lepiej ode mnie.
A jednak… wciąż przychodzisz.
Nie po radę. Po obecność.
Nie chcę być tą, która Cię ratuje.
Ani tą, która czeka.
Chcę po prostu być —
gdy stajesz się ciszą między jednym zdaniem a drugim.
Wiem, że boli Cię coś,
czego nawet nie nazwiesz.
Może dlatego jesteś silny —
bo nie umiesz być słaby publicznie.
A może po prostu
nauczyłeś się
zamykać drzwi wcześniej, niż ktokolwiek zdąży zapukać.
Jeśli chcesz —
nie musisz mnie wpuszczać.
Ale zostawię światło
pod Twoimi drzwiami.
Czasem bywa ważniejsze niż klucz.