Okopowe grzybobranie
w torbie bagnet, w kieszeni gwizd srebrzysty.
Idzie przez las jak dawniej — krok frontowy,
każdy podgrzybek — to wróg obozowy.
Staje pod sosną, koszyk w dłoń przyciska,
— Ręce do góry! — i w oczach mu błyska.
To tylko rydz, co drzemał w mchu po zmroku,
lecz w piersiach werbel — cień schodzi ze wzroku.
W kieszeni gwizd mu porządkuje kroki,
a koszyk trzyma, aż bolą go boki.
Bo kto raz w okopach życie ratował,
ten nawet maślaka będzie szturmował.