Bierzemy równo po pół.
Tuż przed zderzeniem przypadkowych gwiazd dających początek nam,
Którzy teraz nawet nie wiedzą kim są lecz szukają
Śladu nadziei
Odrobiny miłości
I wiary
W świat
W ludzi
W dobro.
Na ostrzu noża tańczymy, nad otchłanią morza,
Już nie mam wizji- same herezje pchają się przed oczy,
Lecz to może one okażą się jedyną prawdą,
A szemrzeć będzie jedynie potok szemrzący z wierzbą które nie wie o czym szumi.
Ale niesie ona jakieś chwile ukojenia,
A nam zmarszczek przybywa i kilogramów w sumieniu osadzonych. Poczekaj! To żaden powód do wstydu. Bycie wymaga cierpliwowsci.
Lecz wiem że te słowa sensu nie niosą, może tylko chwilę wstrzymują na sekundę.
A gwiazdy wciąż się zderzać będą rodząc podobnych do nas- lecz tak bardzo już innych. Pozbawionych myśli o nocach pełnych jasnych punktów.