Bestie
wyniesione na piedestały
Spijają nektar marnej chwały
W ludzkich żyłach, boską krwią
Naznaczają swe ofiary.
W ignorancji czynów zaślepieni
Nakazują ludzkości w popiół się zmienić.
A marne sługusy z twarzami przy ziemi
Wznoszą ręce ku podłej czerwieni.
Dalej w błocie pełzną, nieszczęśni
Obdarci z godności przez boskich pasterzy
Z nienasyconych oczu, wypływa pazerność
Gdy twarze wygięte w gniewnym grymasie
Spróchniałą stopą, depczą swą karmę.
Choć już najedzeni, ciut zmęczeni
Kontynuują rzeź na nowo.