Lekcja wychowawcza
zajął należne sobie miejsce,
a do tramwaju (zaraz za nim),
z maleńkim dzieckiem wsiadła pani.
- Czy mógłby pan mi sprzedać bilet?
Zwróciła się do niego mile
(widząc, że trzyma spory zapas).
Mężczyzna nagle się zasapał.
- Co pani sobie wyobraża,
ja tu nie robię za kioskarza.
I tak skwitował grzeczną prośbę,
że aż poczułam się niedobrze.
Do mnie wyszczerzył się za chwilę
- niech pani mi skasuje bilet
(wyraźnie nie chciał ruszyć tyłka),
a ja mu na to – to pomyłka.
Za konduktorkę pan mnie bierze,
zadziwiające mówiąc szczerze.
- Panu się marzą dawne dzieje,
dziś taki zawód nie istnieje.
Tu rozległ się śmiech pasażerów,
stojących w bliskim otoczeniu.
Słyszeli jak wbijałam szpilę,
nim skasowałam jego bilet.
