zardzewiały most
tę samą drogą
przekraczam most
zardzewiały, kolisty
nad rzeką moich myśli
które płyną strumieniem
od źródeł obaw i niepokoju
aż po presję i stres
nie mający swojego ujścia
ani zakończenia
porośnięte ścieżki życia
przysłaniają drugi brzeg
mojej świadomości
niepostrzeżenie kładą cień
nad rozlewiskiem śmierci
zatapiając wszelkie
promienie uśmiechu
na umęczonej twarzy
kiedy w oczy pada deszcz
a wiatr od czoła wieje
dziurawy parasol
nie daje schronienia
jest jak korona cierniowa
wciśnięta przez sen
do centrum zarządzania
neuronowym światem
na jawie zniechęcenia
przebiegam przez tunel
pobudzonych gryzoni
gaśnie nade mną słońce
sztuczne światło pulsuje
w skroniach zwątpienia
czas wybija rytm
podłączony do trakcji
na gapę jeździ koleją
dzień za dniem
słyszę wyraźnie
stukot stalowych kół
o skołatane nerwy
pędzą do następnej stacji
gdzie każdy wagon
ciągnie za sobą
kolejne przedziały
przepełnione ludźmi
niepewnego jutra