"Odwołany"lot
Pasażerowie w tym ja po usłyszeniu tego komunikatu cicho zaczęli być myślami przy wyjściu z samolotu, a przecież pozostało jeszcze lądowanie!
Mamy rok 2015r. Nazywam się Dawid i przyleciałem na Honsiu zobaczyć pewne miejsce. Miejsce magiczne, tajemnicze, owiane złą sławą. Samolot w końcu wylądował, godzina w miejscu docelowym to wczesny poranek, gdzieś około 7:30. Po wyjściu z maszyny przywitała nas deszczowa mżawka. Czas wziąć swoją skromną walizkę i rozprostować w końcu kości. Pomimo ponurej pogody mnóstwo ludzi w około, wszyscy zajęci swoimi sprawami. Wyszedłem z lotniska, deszcz dalej troszkę padał. Troszkę umiem w języku Azjatów, więc poprosiłem pracownika lotniska. -Takushii wo yonde kudasai/タクシーを呼んでください。.(Proszę wezwać taksówkę). Długo nie czekałem i niespotykanie zobojętniały wszedłem do taxi. Planowałem jeden dzień spędzić w stolicy, zanim ruszę w stronę góry Fuji. Wybrałem hotel daleko od centrum miasta, ale nadal w mieście. Nie najdroższy, nie najtańszy, tak po prostu żeby przenocować tę jedną noc. Mam 23 lata, problemy z alkoholem i ogólnie problemy społeczne. Narobiłem wiele głupot, kilka większych kilka mniejszych, nie wiedziałem jednak, że za dwa, a właściwie trzy lata w Polsce w końcu uda mi się odzyskać nadzieję.
Wróćmy jednak do roku 2015-ego. Co by tu zwiedzić? Nigdy nie byłem fanem zwiedzania, ale pomnik psa Hachiko, cóż po prostu trzeba zobaczyć... Jak pomyślałem, tak zrobiłem, odwiedziłem dzielnicę Shibuya deszcz padał już drugi dzień. Ludzie mieli w dużej większości przeźroczyste parasolki. To już drugi dzień w Japonii i nie zamierzając wzlekać wsiadłem do pociągu, który zabierze mnie w miejsce, o którym myślałem od kilku lat. -Nihongo wa wakarimasu ka/日本語はわかりますか?(Rozumie pan po japońsku?) zapytał starszy współpasażer. -Nihongo wo hanashimasu/日本語を話します、(Mówię po japońsku) - odpowiedziałem, choć rozsądek podpowiadał, że jestem w tym za słaby, dużo słabszy niż powinienem właśnie przez to że nauka tego języka przestała być dla mnie priorytetem. Pociąg dojechał do Fujiyoshidy, deszcz na jakiś czas przestał padać, ale dzień był nadal ponury. Już blisko celu, już tak blisko Aokigahary-lasu samobójców, lasu o którym czytałem, o którym oglądałem filmy. Wokół pełno tabliczek w języku japońskim i angielskim, które mają na celu zniechęcić ludzi, którzy potencjalnie planują ze sobą skończyć. -Kore wa douzo/これはどうぞ.(Proszę to wziąć) powiedział do mnie strażnik lasu, starszy pan. To była czerwona włóczka. Sporo czerwonej włóczki.
W lesie nie ma echa. Jeśli się tam wejdzie nie ma już sposobu wyjść. Dobrym sposobem jest znaczenie drogi właśnie włóczką. Moją włóczką okazał się odwyk, niektórzy ze starych kolegów, także nowi ludzie których poznałem. Włóczka się kiedyś skończy i trzeba będzie zawrócić i zacząć znowu żyć. Spróbować żyć...