Świat miał być z betonu
Z szuflad, stopni, komisji
Dosłuż się doktora i pułkownika
Uśmiechaj się przy dyrektorze
Nie zawahaj się nadepnąć na odcisk
Miej twarde łokcie i miejsce w hierarchii
Świat miał być z betonu
Ceremonie i pieczątki miały bronić zaszczytów
Poza instytutami mieli być ci drudzy
Wygodne wielkie płyty, numery, godziny zaznaczone u portiera
Żadnych bałaganów
Świat miał być z betonu
Więc czemu pod stopami
Spomiędzy szczelin
Wyrastają mlecze i osty
Koniczyna i babka lancetowata
Kto dał pozwolenie na kwiaty
Mlecz wykręcił się spod asfaltu
Napisał pracę naukową po prostu dlatego
Że lubił patrzeć na chmury
Pieczątkę potem schował i przytulił kasjerkę
Ktoś został dmuchawcem
Za oszczędności w skarpecie pojechał w podróż
To dla niego zaszło słońce w oceanie
Dla niego grało fado i skakały delfiny
Mlecze przygotowują ziemię
Na miriady delikatniejszych kwiatów
Kiedyś wyrosną konwalie i storczyki
Dzieci chodzą po drzewach
Wypracowania piszą raczej ironicznie
Wynajdują dzikie ścieżki w górach
Świat miał być z betonu
- Kto tak właściwie powiedział?
Jakiś pierwszy sekretarz czy dwunasty apostoł
Ordery miały się błyszczeć jak srebrniki
Śmieje się z niego pełna małpek dżungla
Z tęczowymi motylami i żabami jak ze słońca
Nie on tu rządzi
Wygra taki materiał całkiem na przekór
Co wstaje z grobu
I gra na nosie