Patrz kamracie (weterani wracają do domu)
i dyskretnie dni przestawia.
Jak surowym życiem mota
bo udaje że ofiara.
Ogrom jeszcze szklanych domów,
czeka w ciszy na rodziny.
Tyle dziewcząt z silną wolą,
podśpiewując wróży kwieciem.
Niespełnione ojców prośby,
leją nektar w serca dzieci.
Może kaprys lub słabostka,
hardość losu w pył zamieni.
Ręce zdrowe dźwigną młoty,
kuźniom żaru nie zabraknie.
Ziemia żyzna skiby wciągnie
a ogrody zrodzą pokój.