"Głos pustkowi"
w chwili zwanej przeznaczeniem jak
trąba rozbrzmiewa, słucha go lud,
kłaniają się mu drzewa.
Wielu możnych maski przywdziewa by czuć się sobą,
liczba ich grzechów znacznie przewyższa siedem a
wszystkie łącza się w jeden, jak krople tworzą ocean
tak ich plugawe wnętrza tworzą odwrócony Eden.
Krew ich jak lawa od żądz gorąca,
ciemne ich oczy nie widzą prawdy słońca.
Zginą z rąk sprawiedliwości, która jest niespodzianką,
bo spada z wysokości na tych, co pewni, że już dosięgli nieba.
A cóż jeśli nie nicość zostanie ze złego gdy zło usunąć z niego?
Pustkowia z ochotą przyjmą ich kości by robak mógł zaznać
należnej przyjemności. Możnych truchło zawiśnie na granicach rubieży,
ku przestrodze.
A może to tylko czcze gadanie?
Dziś już nikim poza sobą nie wstrząsają poeci,
może włodarze wygrali więcej na loterii zwanej życiem?
Może nie ma głosu pustkowi?
Jednak na pewno są ci, którym władza szkodzi
i dlatego innym szkodzą jeszcze bardziej.