„Wena”
naprawdę jest.
Nie ma imienia choć osobą jest.
Przychodzi znienacka, ciesząc się, mówi:
” Miło Cię widzieć, do roboty się bierz,
Dałam Ci słów pędzel teraz maluj mnie.
Nie jestem, kochanką, więc nie kłóć się.”
Poczułem jej przypływ szczęście wypełnia mnie,
Rozrzuca moje myśli ciągle śpieszy się,
Pocałować się nie da krzyczy: „Puść mnie !!!”,
Spojrzeniem wyznacza szlak, na którym,
Niespodzianki rosną jak latem kwiat.
Uśmiechem rozpala inwencji pożar,
W którym spalam się.
Nigdy za to wszystko nie przeprosi i po cichu,
się wynosi.
Na sam koniec jedno wiem, że choćby,
W ostatnim rzędzie, choćby na dnie,
Jestem Jej, bo mimo wszystko kochamy się.