T.ACNE
Nasz związek już wtedy nie miał z górki.
Poznałam Cię gdzieś na zatłoczonym szkolnym korytarzu.
Koleżanka ze śmiechem wskazała mi Ciebie palcem.
Przyznam, ani trochę nie spodobałeś mi się od razu.
Przed lustrem w sali znowu Ty, byłeś tam stałym bywalcem.
Wtedy zrozumiałam, że się tak łatwo nie odczepisz.
Widziałam Cię coraz częściej. Razem poszliśmy do liceum.
Dałam Ci szansę. Naiwnie myślałam, że tam się zmienisz.
Za to zbrzydłeś. Rozlazłeś się, jak w czasie milenium.
Bardzo chciałam Ciebie się pozbyć z mojego życia.
Ale.
Moi nowi znajomi dobrze Cię poznali.
Trudno było mi się przyznać, że jesteśmy razem. Nie łatwe to do odkrycia.
Gdy już inni byli pewnie, że Ty, Brzydki, idziesz ze mną w parze, często z tego żartowali.
Niechętnie brałam imprezowe zaproszenia.
Rubryka osoba towarzysząca tam widniała.
Żeby nie iść z Tobą, musiałam udawać lenia.
Moja nieobecność z czasem mniej się odznaczała.
Przez Ciebie z dnia na dzień się ulatniałam.
Wszystko nauką do olimpiady usprawiedliwiałam.
Tak naprawdę całymi dniami w łóżku leżałam.
Wtedy z Tobą spontanicznie na kamerce się widziałam
Brzydki, jesteś wciąż ze mną. Czerwony odbijasz mi się na twarzy.
Żaden podstęp nie pomaga. „Trzeba czasu” – wciąż słyszę od lekarzy.